Czy Ich płomień zgasł ?…
Czy jednak nadal tli się podtrzymywany naszą życzliwą pamięcią o Nich w naszych sercach ?
Bez względu na to, co myślimy o sobie i swoim życiu na Ziemi, każdy z nas wie, że kiedyś musi nastąpić jego koniec…
Bo naszym właściwym Domem nie są domy, w których mieszkamy na Ziemi…
Tu przychodzimy na chwilę… by uczyć się siebie, by siebie doskonalić…
Czy jednak jest to… jakikolwiek koniec ?
Nie.
Nic się nie kończy…
Wszystko się jedynie zmienia…
Umieranie to proces zaczynający się w naszej Głębi lub…, czasem jedynie w naszej świadomości…, proces podczas którego zaczyna zanikać w nas wizja samego siebie…, lub kiedy zaczyna słabnąć w nas nasza motywacja, albo… kiedy pojawia się w nas przeświadczenie wypełnienia zadania, dla którego się tutaj pojawiliśmy…
Czasem bywa też, że proces ten zaczyna się w momencie… kiedy przyzwalamy na zakorzenianie się w nas negatywnych myśli, które pielęgnując w sobie – dajemy przyzwolenie na ich wzrastanie niczym roślinie…
Umieranie jednak to przede wszystkim – powolny proces budowania z powrotem drogi – kanału łączącego nas z innym wymiarem naszego istnienia…
Nawet jeśli… pojawiają się w nas myśli, że proces ten zadziewa się wbrew naszej woli – nie jest to prawdą…, ponieważ jesteśmy niezwykle czułym – biologiczno-duchowym instrumentem, rejestrującym każde pojawianie się wszelkich energii, którym przyzwalamy na wnikanie do niego…
Czasem bywa że… nieświadomie wypowiedziane przez nas słowo, zamienia się w początek lawiny zdarzeń…
Czasem bywa też, że… jakiś zalążek negatywnej myśli albo działanie… prowokuje zewnętrzny świat do odzwierciedlenia nam tego, co sami tworzymy…, ponieważ nasze ciało pełni m.in. również rolę biologicznego sygnalizatora naszych duchowych problemów powstających w wyniku łamania przez nas Uniwersalnych Praw Życia, o których pisałam w poprzednich notkach…
Podczas umierania naszych ciał, w naszej Głębi następuje proces zmian… w świecie naszego odczuwania i myślenia…
Następuje swoiste przewartościowanie…
Sprawy dotychczas dla nas ważne…, stają się mniej istotne, a te nie ważne… okazują się być najcenniejsze…
Zostajemy nasyceni zupełnie innymi strukturami wartości…, ponieważ system wartości Głębi każdego z nas jest światłem oświetlającym ciemność – dzięki niemu coś dostrzegamy, a coś innego pomijamy…
Zmienia się jedynie dotychczasowy kontekst…
Wieczność – to wciąż istnienie tego, co stanowi Moją, Twoją i Nas Wszystkich Istotę – nasza świadomość, nasze myśli i uczucia…
One nigdzie, nigdy nie znikają a jedynie się przemieniają…
Czy przeżyte doświadczenia innych ludzi z pogranicza… – mogą nam pomóc w z-rozumieniu tego, co dzieje się z nami w momentach, kiedy nasza świadomość opuszcza nasze fizyczne ciało ?
Zapraszam do obejrzenia kilku niezwykle ciekawych filmików dotykających tego naturalnego aspektu życia każdego z nas… i… uważajmy na to, co mówimy będąc np. w szpitalu w momentach kiedy nie tylko lekarzom wydaje się, że… odeszliśmy 😉
* * *
„… Jedynie Miłość jest istotą życia…”
* * *
„… Po prostu wyskoczyłam z ciała…, nie wiem jak się to stało ale… nagle znalazłam się poza ciałem…
… Nie byłam już niczyją żoną, matką, córką…, po prostu byłam tylko sobą…
… Zafascynowała mnie absolutna wolność duszy i ciała…, widziałem ich myśli…
… Byłem w stanie porozumiewać się z dziećmi, bardzo małymi dziećmi, które właśnie przyszły z tego miejsca, do którego ja się udawałem.
Porozumiewanie się z nimi było fascynujące – to była łączność duchowa, nie używaliśmy słów, porozumiewaliśmy jakby duchowo…”
* * *
” jak spadałam to… Ktoś mnie podtrzymywał…
… Czułam ogromną Miłość…, to jest uczucie, którego nie da się wytłumaczyć słowami…
* * *
„… Mamo wracaj… usłyszałam głos swojej córki…
… Zdecydowałam się na powrót choć chciałam tu zostać…
… Światło komunikowało się ze mną za pomocą myśli…
… Tam nie żąda się lecz prosi…
… Nie bój się śmierci – ona nie istnieje… „
* * *
„… Gdy się ocknąłem, chirurg wyciągał chustę z mojego brzucha, gdy spojrzałem w dół wiedziałem, że coś poszło bardzo źle…
… Zacząłem wychodzić z mojego ciała…
… Pojawiło się Światło… to była najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem…
… Nigdy nie byłem bardziej żywy niż w tamtej chwili…
… Nagle ogarnęło mnie przemożne uczucie Bożej Obecności, Jego Miłości, Pokoju, Radości…
Rzeczą niewiarygodną było dla mnie to, w jaki sposób Stworzyciel Wszechświata, który stworzył Słońce, Księżyc, tę Ziemię i nas, mógł zstąpić w dół i trzymać mnie, pocieszać i kochać tak, jak gdybym był jedyną osobą we Wszechświecie…
… Teraz rozumiem co tak na prawdę się liczy…”
* * *
„… Czułem, że gasnę…, ujrzałem z daleka to białe Światło …, Ono było piękne…, nie oślepiało ale było czyste…, było doskonałe…
… Czułem się cudownie, to uczucie było jak totalna Miłość…
… Wróciłem do świata bólu, tak wiele razy porazili mnie prądem…”
* * *
„… Widziałam Boga…, stałam w przypominającym klatkę schodową przedsionku Nieba…, byłam na dole a Bóg trzymał mnie w swych ramionach, byłam trzymana niczym małe dziecko…”
Korzystałam z materiałów pani Elżbiety Nowalskiej, znajdujacej się na stronie: